Możliwe, że we wrześniu pojadę do Polski. Kondraszyn ma dyrygować moją VIII Symfonią; bardzo chciałbym być obecny na tym wydarzeniu. Nie wiem, czy pokonam swój lęk przed podróżowaniem. Ale już nie mogę doczekać się, żeby zobaczyć miejsce mojego urodzenia i dzieciństwa
– Mieczysław Wajnberg zwierzał się listownie Dymitrowi Szostakowiczowi ze swoich nadziei związanych z przyjazdem do Warszawy po raz pierwszy od jej opuszczenia 7 września 1939 roku.
Ostatecznie jego VIII symfonia „Kwiaty Polskie” inspirowana utworem Juliana Tuwima została wycofana z programu Warszawskiej Jesieni w 1966 r.
Od momentu przekroczenia granicy ZSRR w 1939 roku, w dokumentach Wajnberga figurowało imię Mojsiej. Do swojego przyjechał członek oficjalnej delegacji ZSRR. Na jej czele stał kompozytor Tichon Cheriennikow, generalny sekretarz Związku Kompozytorów Radzieckich członek partii wiernie realizujący jej zalecenia. Wśród licznych członków delegacji znaleźli się między innymi: Mścisław Rostropowicz, Borys Czajkowski, Edison Denisow oraz Kiryłł Kondraszyn - dyrygent, który miał prowadzić VIII symfonię Wajnberga i był, podobnie jak Mieczysław, przyjacielem Dymitra Szostakowicza.
Radzieckich gości, w tym Mieczysława Wajnberga, przyjęto chłodno – także z powodów politycznych - a zaprezentowane przez nich utwory komentowano jako nieinteresujące i anachroniczne. Dla warszawskiej publiczności wybrano w większości konwencjonalne, modernistyczne utwory, podczas gdy środowisko muzyki nowej zainteresowane było głównie muzyką eksperymentalną. Prawdopodobnie nawet gdyby doszło do wykonania utworu Wajnberga, to i tak nie zdobyłby przychylności krytyki. Podobnie jak reszta radzieckiej delegacji: Wajnberg także nie pasował do warszawsko-jesiennego pejzażu – tak Krzysztof Meyer wspomina tę edycję festiwalu.
Krzysztof Meyer opisując swoje wrażenia z festiwalu w 1966 r. wspomniał również, że dało się wyczuć dystans innych polskich kompozytorów w stosunku Mieczysława Wajnberga. Nawiązali z nim kontakt niemal wyłącznie koledzy ze studiów w przedwojennym Warszawskim Konserwatorium Muzycznym: Zbigniew Turski oraz Witold Małcużyński.
Natomiast prawdziwym szokiem dla Mieczysława były zmiany, jakie zastał w Warszawie. Krzysztof Meyer zapamiętał jego rozczarowanie tym, że miasto, które doskonale pamiętał przestało istnieć. Po miejscach gdzie żył i pracował, nie pozostał niemal żaden ślad. Zrekonstruowano co prawda budynek, w którym działał Teatr Centralny, ulicy zielenił się już tylko skwer osiedla Muranów. Kamienica przy Dzielnej, w której mieszkali Wajnbergowie w latach 30. zniknęła jak większość dzielnicy północnej.
Warszawa po odbudowie musiała wprowadzić Wajnberga w konfuzję. Pamiętając przedwojenną Warszawę szybko zdał sobie sprawę z selektywności powojennych rekonstrukcji. Budynek Filharmonii został co prawda odbudowany, ale w sposób znacznie uproszczony i nieprzypominający dawnej eklektycznej bryły. Inny kostium architektoniczny przyjęto dla częściowo odbudowanej Wierzbowej i placu Teatralnego, gdzie przedwojenne warszawskie elity bawiły się w rytm wygrywanych przez Wajnberga fokstrotów.
Wstrząsające wrażenie musiały na nim wywrzeć zachowane wolskie ostańce, w tym kamienica przy Żelaznej, w której się urodził. W połowie lat 60. nie rozpoczęto jeszcze budowy osiedla za Żelazną Bramą, więc przedwojenne budynki stały opuszczone w niemal zupełnie pustej przestrzeni. Nie do poznania zmienił się też rejon ul. Okólnik: odtworzono zamek Ostrogskich, ale nawiązano do jego wyglądu w XVII wieku, a nie bryły, którą pamiętał Mieczysław Wajnberg z czasów studenckich. Zamek przekazano Towarzystwu im. Fryderyka Chopina. Nie odbudowano natomiast budynku z 1914 r., w którym mieściła się sala koncertowa Warszawskiego Konserwatorium Muzycznego (projektu Stefana Szyllera) – dziś na tym miejscu rozciąga się skwer Wodiczki. Powrót studentów na Okólnik zbiegł się z przyjazdem Wajnberga do Warszawy. Na ich potrzeby w latach 1960 – 1966 został wybudowany nowy gmach, który w żaden sposób nie nawiązuje do zabudowy historycznej. To projekt zespołu architektów: Witolda Benedeka, Stanisława Niewiadomskiego, Stefana Sienickiego, Władysława Strumiłły oraz Zbigniewa Michejdy. Obecnie znajduje się tam Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina.
W rodzinnym archiwum zachowały się zdjęcia z pobytu Mieczysława w powojennej Warszawie. Na jednym z nich widzimy kompozytora w towarzystwie Niny i Kiryła Kondraszynów, stojącego pod witryną sklepu muzycznego, na innym stoi lekko przekrzywiony w lewo, w długim ciemnym płaszczu rozpiętym pod szyją. To drugie zdjęcie podpisał na odwrocie po polsku: Warszawa, Żelazna ul. 66 i po rosyjsku (w nawiasie): gdzie się urodziłem. Widać także kilka próba zapisania cyrylicą nazwy ulicy.