Telefonowizor – sprzęt, który pozwala widzieć osobę, z którą rozmawiamy przez telefon to pomysł Fredka - młodego inżyniera i wynalazcy, bohatera filmu „Fredek uszczęśliwia świat”. Muzykę do niego napisał i wykonał m.in. Mieczysław Wajnberg. Sama ścieżka dźwiękowa zebrała dobre recenzje, gorzej z resztą: recenzenci krytycznie ocenili reżyserię i montaż oraz wokal jednej z wiodących aktorek, gwiazdy polskich rewii Lody Halamy.
A mimo wszystko w smutnym dorobku polskiej twórczości filmowej ten film nie jest pozycją bezwzględnie negatywną. Jest w nim jakiś przebłysk inteligencji. Jest trochę lepszy gatunek samego zamierzenia. Nie ma w nim ani jednej twarzy oślizgłej w swej „fotogeniczności”, urobionej według wzorów wystrzępionych w podrzędnych kinach amerykańskich. Są twarze nasze, spotykane na warszawskich ulicach i w warszawskich kawiarniach. Rodzaj humoru – zamierzonego – i rodzaj pointy – nieosiągniętej – zaczerpnięty jest z pijackich scenek, podpatrzonych może w szyneczkach na Marszałkowskiej lub na Nowym Świecie
– pisze Stefania Zahorska w „Wiadomościach Literackich”.
Skutki zastosowania telefonowizora były katastrofalne dla wynalazcy i wszystkich wokół. Najpierw on sam zobaczył narzeczoną w dwuznacznej sytuacji, a potem potencjalny sponsor i fabrykant, podpadł żonie, która odkryła jego pozamałżeńskie eskapady. Wreszcie, telefonowizor zainstalowany został w restauracji, w której demaskował kolejne skandale. Czy ta produkcja naprawdę była tak kiepska, jak pisali krytycy?
Szczęśliwie film zachował się do dziś, więc można sobie wyrobić własną opinię. Miłośnicy dawnej architektury docenią jakość zdjęć Jakuba Joniłłowicza zrobionych na Starym Mieście: na Kanonii, Jezuickiej oraz Rynku Starego Miasta. Natomiast dla fanów przedwojennej muzyki rozrywkowej to prawdziwa perełka.
Oglądanie „Fredka” to podróż w czasie do świata Mieczysława Wajnberga. Siedząc we własnym fotelu znajdziemy się nagle na szalonej domówce, w modnej kawiarni, w teatrze muzycznym międzywojennej Warszawy. Dzięki tej produkcji można nie tylko posłuchać instrumentalnej muzyki Wajnberga ale też obejrzeć młodego kompozytora przy fortepianie. W filmie pojawiają się znani artyści estrady, z którymi pianista tworzył trio i jeździł na tournée po Polsce: Loda Halama i Józef Czaplicki, śpiewak operowy, który występował z powodzeniem także w lżejszym repertuarze.
W produkcji wystąpił również zespół żeńskich rewelersów Te Cztery Wandy Vorbond – Dąbrowskiej. Piosenki wykorzystane we „Fredku” komponował też Witold Krupiński, autor melodii wielu popularnych tang, foxtrotów i slowfoxów. Można ich posłuchać do dziś, gdyż zostały utrwalone na płytach warszawskiej wytwórni Syrena Record.
Orkiestrę prowadził Igo Wesby. To dyrygent legendarnego „Qui pro quo”, który następnie współpracował przy rewiowych produkcjach Andrzeja Własta. W latach 1937 – 1939 był dyrygentem w teatrze muzycznym na Karowej, gdzie pracował także Mieczysław Wajnberg. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach młody kompozytor i pianista rozpoczął współpracę z „Wielką Rewią” Andrzeja Własta i gwiazdą jego przedstawień Lodą Halamą.
„Fredek uszczęśliwia świat” był jedynym dziełem wytwórni Varsavia – Film, która miała siedzibę w samym centrum Warszawy, przy ul. Nowogrodzkiej 6. Na kilka dni przed premierą firma przeniosła się jednak na Powiśle pod adres św. Franciszka Salezego 1. Film został wyprodukowany w nowoczesnym atelier „Falanga”, które we wrześniu 1936 r. posiadało dwa studia dźwiękowe: przy Trębackiej i Szopena. Reżyserem był Zbigniew Ziembiński.
Premiera filmu odbyła się 17 września 1936 r. w warszawskim kinoteatrze „Casino”, przy Nowym Świecie pod numerem 50. To klasycystyczna kamienica Jana Willerta, którą wybudowano na początku XIX wieku i odbudowano po II wojnie światowej. Na zachowanych przedwojennych zdjęciach widać neon kina oraz reklamy granych filmów, które były instalowane na fasadzie budynku. Sala kinowa znajdowała się w oficynie w głębi posesji, a więc w miejscu, gdzie dziś biegnie ulica Gałczyńskiego wytyczona podczas powojennej odbudowy.