W 1940 r. Mieczysław Wajnberg znalazł się w Mińsku, gdzie podjął studia kompozytorskie. Aby choć na chwilę zapomnieć o koszmarze wojennych przeżyć, sięgnął po poezję Juliana Tuwima. Tak powstała pieśń Akacja, op. 4.
W późniejszym czasie Wajnberg przyznawał, że Tuwim wywarł na niego wpływ równie wielki jak Dymitr Szostakowicz.
Do słów Juliana Tuwima powstały także inne pieśni kompozytora takie jak Biblia cygańska, Wspomnienie, Stare Listy, O siwa mgło oraz Słowa we krwi. VIII Symfonia Kwiaty polskie, a więc ta, która została zdjęta z programu Warszawskiej Jesieni w 1966 r., zawiera kolejne odwołania do tekstów poety. Zdjęcie Julina Tuwima wisiało nad biurkiem Mieczysława tuż obok fotografii Szostakowicza.
Z pewnością bywali i pracowali w rewiowych projektach Andrzeja Własta, choć trudno jest dziś jednoznacznie stwierdzić, czy się wówczas spotkali osobiście. Istniała między nimi duża różnica wieku (ponad 25 lat) i pozycji w artystycznych kręgach Warszawy. Poza tym, w drugiej połowie lat 30. Julian Tuwim cierpiał na przedłużające się stany lękowe i tygodniami nie wychodził z domu. Osobisty kontakt z poetą był zatem bardzo trudny.
Obaj opuścili Warszawę na początku września 1939 r.: Tuwim 5 września samochodem, a Wajnberg dwa dni później na piechotę. Wśród niewielu rzeczy, które zdołał spakować znalazły się pierwsze kompozycje: fortepianowa Kołysanka z 1935 r., I kwartet smyczkowy z 1937 r. oraz dwa Mazurki z 1933 r., właśnie te, których nie chciał grać na bis podczas występów z Lodą Halamą, choć bardzo podobały się tancerce.
W późniejszych czasach kompozytor często wyrażał się o młodzieńczych kompozycjach z lekceważeniem i nie cenił ich zbyt wysoko. Towarzyszyły mu jednak podczas trudnych wojennych lat i tułaczki po ZSRR. Jak bardzo były dla niego ważne okazało się wiele lat później.
W latach 80. udało mu się zmienić imię Moisiej figurujące w radzieckich dokumentach. W liście z 1988 r. do Krzysztofa Meyera wyjaśniał powody swojej decyzji:
Zapragnąłem powrócić do swojego prawdziwego imienia chociażby dlatego, że w jedynych zachowanych dokumentach – w moich utworach – figurowałem jako „Mieczysław”. Uciekając z Warszawy, a potem z Mińska, zabierałem tylko swoje utwory i każda „ekspertyza grafologiczna” potwierdzi, że ich autor nazywał się Mieczysław Wajnberg. Postanowiłem zatem do tego wrócić.
W 1939 r. Julian Tuwim pozostawił budowaną przez lata bibliotekę i kolekcję wycinków prasowych w swoim mieszkaniu przy ul. Mazowieckiej 7. Zbiór ten posłużył do zbudowania barykady w czasie Powstania Warszawskiego, a pojedyncze książki docierały do poety jeszcze wiele lat po zakończeniu wojny. Swoje młodzieńcze utwory spakował wtedy do osobnej walizki.
Ale gdy 5 września wczesnym rankiem przyszło wiać z Warszawy przed nadciągającymi kohortami teutońskich faszystów, trzeba było z zabrania walizy zrezygnować. Nie znalazło się dla niej miejsca w przepełnionym ludźmi samochodzie. Zakopano w ziemi tę trumnę z długoletnim dorobkiem pisarskim i najtkliwszymi pamiątkami przeszłości. Nie było dnia na uchodźstwie, aby myśli nie biegły ku niej.
– pisał poeta już po wojnie, kiedy udało mu się odzyskać część swoich prac.
Bogatą treść wewnętrzną swojego Tria fortepianowego zamknął Andrzej Panufnik w wytworne i barwne ramy zewnętrzne. Sugestywna czystość i szczerość natchnienia młodego kompozytora zawładnęła odtwórcami. Toteż interpretacja Tria fortepianowego w wykonaniu S. Jarzębskiego (skrzypce), J. Bakmana (cello) i M. Wajnberga (fortepian) wypadła wspaniale.
Julian Tuwim powierzył walizkę Kazimierzowi Gaciowi, woźnemu „Wiadomości Literackich” z instrukcją, aby została zakopana w piwnicy domu przy ul. Czerniakowskiej 184, gdzie kiedyś mieszkali Tuwimowie. Kazimierz Gać zakopał ją jednak w innym miejscu - na podwórzu kamienicy przy Złotej 8, w której pod numerem 5 mieszkał redaktor „Wiadomości Literackich” Mieczysław Grydzewski. Po wojnie walizkę odnaleziono dopiero w 1946 r., lecz znajdujące się w niej papiery zbutwiały z powodu wilgoci. Jeden z niewielu rękopisów, które udało się odczytać został wydany jako zbiór Pegaz dęba.